Archiwum listopad 2015


lis 06 2015 tia.
Komentarze: 0

Pierwszy wpis nie będzie jakiś szczęśliwy. Będzie taki, jaka jestem ja od ostatnich wakacji. Dziwna, wyobcowana, trochę nieobecna. Może kiedyś o tym opowiem.

Skończyłam dwadzieścia lat. Wiek, który zdaniem wielu, jest najlepszym okresem w życiu każego człowieka. Wiele się wtedy wydarza, można się wyszumieć, zakochać.. No nie wiem. Mam już 5 miesiący 20 lat i mam już dość. Nie potrafie się ogarnąć, nie mam z kim pogadać, wszyscy mają mnie gdzieś. Ja tak bardzo, chciałabym mieć kogoś, kto byłby moim najlepszym przyjacielem, a ja jego. Może jestem samolubna, ale w moim przypadku zawsze była ta trzecia. Czuję, że pragnąc zdobyć osobę mi bliską zatracam siebie, ale po co? Po nic nie warte znajomości. Nie mam już siły na płacz, chociaż teraz trochę zbiera mi się go w oczach. Ale nie o tym chciałam mówić. W sumie nie wiem o czym, wiem natomiast co postanowiłam, a dzisiejsze wydarzenie przechyliło czarę. 

W skrócie. Od ilku dni umawiałam się z "przyjciółką" (osoba, z którą dużo rozmawiasz ale tak na prawdę, ma Cie gdzieś i Ty ją też po jakimś czasie, bo skoro jest ta trzecia, przy której dziwnie się zachowuje, tak na prawdę już nie wiesz, z kim masz do czynienia) na imprezkę w piątek, czyli dzisiaj. (Bardzo dawno nie byłam na żadnej imprezie, no od tych wakacji, szczerze mówiąc nawet nie miałam zbytniej ochoty, no ale nie można non stop siedzieć w domu. ) "Przyjaciółka" się zgodziła, mama wyraziła zgodę (tak, dziwczyna lat dwadzieścia musi się słuchać swojej mamy). Kiedy już doszło już do feralnego dnia, wszystko było już uzgodnione, rzekoma przyjaciółka, pare godzin przed mówi, czy by nie przesunąć na przyszły tydzień, bo mamie się odwidziało ( tak na prawdę, to ja już wiedziałam od początu, że taki kit mi wciśnie, no poprostu wiedziałam i w sumie nawet nie byłam zaskoczona, gdy dostałam sms. Tylko że, w głebi serca, wierzyłam, że może jednak coś dla niej znacze). Tak czy siak zdenerwowałam się i porzuciłam ją. Ja tylko nie wierze, jak tylko potrzebowała w czymś pomocy, w pracy czy gdzieś, ja do niej leciałam jak głupia i pewnie z tego samego powodu, uważała że nie jestem nic warta.

To wydarzenie więc drastycznie podniosło znaczenie moich postanowień. Jednym z nich jest to, żeby nikomu w dupe nie włazić. Mam dosyć płaszczenia się przed innymi i udawnia kogoś kim nie jestem. I chociaż już kilka razy to sobie założyłam, tym razem będę wytrwała. 

Drugie postanowienie jest odłożone w czasie. Gdy tylko skończę studia wyjeżdżam z mojego miasta. Jest zbyt wiele ludzi, którzy wysysają ze mnie energie, muszę się ich pozbyć. 

Nie wiem czy mi lepiej, ale trochę lepiej.

Si ju lejter, filiaRegis